Dzięki inwestycjom
Prześwietnego Pana Laurencjusza at Atery oraz całego Rodu, który za drobną namową swej siostry postanowił wznieść nowy, luksusowy hotel i jednocześnie upamiętnić jedno z najrzadszych i najbardziej tajemniczych stworzeń w historii: Różowego Smoka. Tym sposobem
Susanne Delfina Kierkeller-AF934 wybudowała hotel
Le Dragon Rose! Hotel oddano do użytku z dniem
21.03.2016 r.
W zgodzie z duchem snobistycznego hotelarstwa, umiejscowiony jest on z dala (lecz nie za bardzo, żeby nóżki nie bolały...) centrum miasta, w bliskim sąsiedztwie do pięknego Jeziora Gideńskiego. Równie piękne, dziewicze tereny otaczają hotel od północy i wschodu, a przechadzka w Góry Solskie zapewne okaże się niezapomnianym przeżyciem.
Hotel zbudowany został w stylu Liliany, z użyciem najnowocześniejszych i najwytrzymalszych materiałów, sprowadzanych (jachtami) z samej Teutonii. Razem z budulcem sprowadzono architekta, Bertranda von Mauchenhausena, który "uważa bryłę hotelu za dzieło swego miernego życia". Poświęcił wiele dni i nocy, by do perfekcji doprowadzić delikatne krzywizny, profile i gierowania budynku; nad balustradą spędził 44 dni i noce, a dobieranie barw ścian zewnętrznych okazało się nie lada wyzwaniem.
Tarasy: wybitny przykład stylu neoliliańskiego w wykonaniu architekta Bernarda von Muntenhuntena. Fasada od strony ogrodu: warte uwagi -replika oranżerii Liliany oraz freski przedstawiające Jej ulubione misie we wnęce ściany.
Mój wielki wysiłek i marskość wątroby architekta bez wątpienia opłaciły się - dzisiaj hotel jest jednym z wyraźniejszych i bardziej zwracających uwagę budynków miasta. Mimo to, nie udało mi się spytać o opinię żadnego z przechodniów, którzy dość szybko przemykali koło owego pałacu - widocznie tabela odlotów samolotów jest niezwykle ścisła.
Jeżeli myślicie Państwo, że wygląd zewnętrzny hotelu zapiera dech w piersiach, to zaopatrzcie się w respiratory i namioty tlenowe, oglądając wnętrza! Zostały bowiem urządzone przy użyciu najdroższych, najbardziej luksusowych i egzotycznych z różowych surowców, jakie udało się zdobyć. (Pan Mimbemhimbem żartobliwie nazwał je ordynarnymi, co za śmieszek z tego pijaczka...!)
Oszałamiający hol z kryształowym kandelabrem, na który zadłużyłam hipotekę. Godna podziwu lampa w stylu gnuśnego króla, pokryta różowym złotem, za którą pan von Mendahenda oddał nerkę (wystarczyło na żarówki).
Wspaniała klatka schodowa wzniesiona z jednej z najrzadszych odmian marmurów, Pretty in Pink. Wybitnej klasy posągi, idyllicznie ukazujące Panów Gideny.
Równie obezwładniające są pokoje, urządzone (oczywiście z przepychem, bogato i tak dalej) z uwzględnieniem predyspozycji gościa. Wobec tego, mamy pokoje dla:
-księżniczek, zwiewne i dziewczęce,
-samotnych, majętnych kobiet, silne i niezależne,
-panów, męskie i ascetyczne,
-par, przytulne i nudnawe,
-Książąt Sarmacji, majestatyczne i dostojne:
Oczywiście, każdy z pokoi zaopatrzony jest w ultrakomfortową, luksusową i wygodną łazienkę. W cenie pokoju (łazienka, nie pani Frania).
A gdy Wielmożom znudzi się już bywanie w Gidenie, picie wyśmienitego piwa, podglądanie smoczątek czy podziwianie zabytków, zawsze można przyjść na cotygodniowy spektakl teatralny wieszczki narodowej. Oczywiście utrzymany w operetkowej, rozrywkowej i niezobowiązującej formie, by Państwa nie dołować, tak jak ten pokaz Dziadostwa, cz. III, mojego autorstwa, reżyserii i aranżacji.
1.