Witajcie, to już trzecie "Zeszyty". Całą serię możecie śledzić
tutaj. Wysokie loty to nie są, ale mam nadzieję, że jako-tako się Wam spodoba.
http://www.tomtravelextreme.com/
Miejsce, w którym poznałem marazm.
Niedaleko wioski, w której mieszkaliśmy, stała wysoka na kilkadziesiąt metrów skała. Została się tu pewnie po jakimś lodowcu. Ludzie mówili, że to jakiś wielki syn bogów ustawił ją tu, a cały świat bał się ją tknąć. Mówiliśmy na nią Duża Skała, po prostu. Może dlatego, że była jedyna dużą spośród skał jaką znaliśmy. Pamiętam, że długo jej się bałem. Gdy maiłem 13 lat z wielką nabożnością wszedłem z dziadkiem na sam jej czubek. To było jak dotknąć sacrum. Nigdy więcej już tam nie poszedłem. Wiem tez, że więcej tam nie pójdę – nie chcę, nie mogę.
U stóp Dużej Skały, od kiedy pamiętam, rósł gęsty, mroczny las. Sosnowy. Szła nim ciemna, polna droga. Jeździłem nią 10 lat. Najpierw bywałem tam z tatą.
Za pierwszym razem, zimną jesienią, podjechaliśmy samochodem w miejsce tuż pod urwiskiem Dużej Skały. Przy drodze był tam mały, piknikowy parking. Wysiadłem i zacząłem oglądać drzewa, dotykać. Sosna ma bardzo ciekawą fakturę kory. Tata wpatrujący się w drzewa schował usta w wełnianym szaliku, a ten przemówił jego głosem::
‘Mówią, że kiedyś była tu tylko jedna sosna’.
Spytałem: ‘Czy była duża?’
‘O, z pewnością. Mówią, że duża i piękna. Tak piękna, ze nie można o niej myśleć – brak takiego piękna przyprawia brzuch o bóle’.
‘Jak to możliwe, że uchowała się tutaj sama? Skoro była tu wcześniej od innych, ktoś musiał ją posadzić.’
‘Mówią, ze wiatr’
‘Wiatr?’
‘Ponoć szum leśny zadurzył się kiedyś w przepięknej dziewczynie kochającej drzewa. Codziennie wchodziła na Dużą Skałę by podziwiać odległe bory. Szum wiatru z zazdrości, nie mogąc ująć jej swym śpiewem, zepchnął ją w dół. Tam, gdzie upadła, wyrosła sosna’.
Tata zmarzł, wsiadł więc z powrotem do samochodu i odpalił silnik. Ja patrzyłem nadal w górę, na skałę, na której stała przepiękna młoda kobieta. Patrzyła w dal.
Bywałem tam bardzo często, zawsze widziałem piękną, bladobiałą kobietę. Gdy rodzice zginęli w wypadku, przyjeżdżał ze mną dziadek. Zawsze zostawał w samochodzie. W tamtym czasie na skale białoblada forma przyjmowała postać mojej mamy. Ona nie patrzyła w dal. Zawsze spuszczała wzrok na mnie, stojącego pod skałą.
Następna była Flora de Ferve, z która zawsze chciałem się ożenić, gdy już będę bogaty. Zaczęła pojawiać się w miejsce mojej mamy od pewnego sierpniowego dnia, w który wpadła pod zbierający żniwo kombajn. Ona nie patrzyła nigdzie. Zamykała oczy w strachu przed tym, co ją zaraz spotka. Była piękniejsza i smutniejsza, niż dwie poprzednie.
Potem zmarł dziadek i pod Dużą Skałę po raz pierwszy przyjechałem całkiem sam. Nic więcej już nigdy tam nie zobaczyłem. Już nawet nie przyjeżdżam tam zbyt często. Nawet tamtędy nie przejeżdżam – pusta skała pokazuje mi, że straciłem wiarę.
Czasem tylko, gdy ktoś zapyta mnie ‘czym jest Marazm’, przywożę go tam i pokazuję skałę. Jeśli coś widzi, zazdroszczę mu po kryjomu. Jeśli nie: ‘Marazm to Ty i ja, i Duża Skała’ mówię mu. ‘I tak już zostanie’.
Nikt jeszcze nie zasponsorował tego artykułu.
Opowiadanie interesujące, ale mnie akurat urzekło zdjęcie :)