Liliana została sama wraz z maleńko Mirellą, Julian nie wracał, już od trzech dni był nieobecny, nie było go w domu ani na plantacji.
Liliana choć była zła na niech trochę się denerwowała, przecież był jej mężem, a z drugiej strony obawiała się jego ostrych słow i wzroku pełnego pogardy i nienawiści.
Tak mijały dni i tygodnie, Mirella liczyła sobie już całe dwa miesiące, Liliana przyzwyczaiła się do samotności w Gidenie, gdy pewnego wieczoru zjawił się Julian, stanął w progu salonu i powiedział:
Jestem teraz zmęczony więc nie mam zamiaru z tobą dyskutować ani wysłuchiwać twoich rzewnych utyskiwań, powiem krótko i tylko raz, idę położyć się, a jak rano wstanę ma cię tu nie być razem z tym benkartem! Pamiętaj, jeśli cie tu rano spotkam nie ręczę za siebie!
Wyszedł trzaskając drzwiami.
Liliana nie wiedziała co ma robić, godzina była późna, a ona nie przyzwyczajona do samotnych podróży i to z tak maleńkim dzieckiem, jednak nie chcąc ryzykować zdrowia ni życia małej Mirelli i swojego, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, tak by mogła udźwignąć, owinęła córeczkę w kocyk i ruszyła przed siebie w ciemną noc.
Szła dość długo w międzyczasie przystawała by nakarmić Mirelle lub zwyczajnie była zmęczona, szła wąską ścieżką, a drzewa zdawały się kłaniać z każdym podmuchem wiatru, drogę oświetlał jej księżyć jakby wiedział, że musi nad nimi czuwać.
Nagle Liliana zobaczyła ścieżkę, która prowadziła w głąb lasu, pomyślała sobie, że chyba już nic gorszego ją spotkać nie może, a poza tym była bardzo zmęczona, więc gdyby znalazła miękki mech, mogłaby odpocząć.
Idąc tą ścieżką nawet nie wiedziała dokąd zmierza, chciała odpocząć, była głodna i spragniona, a Mirella coraz głośniej płakała, w pewnej chwili zauważyła jak biegnie w jej stronę wilk, przestraszyła się, stanęła jak słup... Mirella przestała płakać.
Wilk, a właściwie była to wilczyca podeszła ostrożnie, obwąchała ich i delikatnie szarpała Lilianę za suknię co chwila odwracając się w stronę lasu, Liliana pomyślała, że pewnie chce ją gdzieś zaprowadzić, coś pokazuje, zatem poszła za wilczycą choć serce mało jej ze strachu nie wyskoczyło.
Kiedy tak szła śladem wilczycy z Mirellą śpiącą na ręku, zobaczyła w oddali delikatne światełko.
Po jakimś kwadransie drobi dotarła do małej chałupki, wilczyca zatrzymała się, podbiegła do drzwi i zaczęła drapać w nie.
Drzwi się otworzyły, a w progu stanła stara, zgarbiona babuleńka podpierająca się kosturem i powiedziała:
Witam cię moje dziecko, czekałam na ciebie, a właściwie na twoją córkę, wejdź prosze.
Gestem zapraszającym wskazała Lilianie drzwi, Liliana nie wiedziała co ma o tym myśleć, ale była tak zmęczona i zrezygnowana, że nie myślała racjonalnie, chciała tylki chwilę odpocząć, weszła i poczuła wszechogarniające ciepło i zapach suszonych ziół.
Starowinka przytaszczyła ze strychu drewnianą kołyskę i powiedziała:
Tu wyścielę posłanie dla twojej córki, mała pewnie jest zmęczona, połóż ją, a dla ciebie przygotowałam posłanie obok, prześpijcie się, a rano porozmawiamy.
Tak teżsię stało, Liliana choć spała, jednak budziła się co chwilę by sprawdzić co się dzieje z Mirello, córeczka smacznie spała, a wilczyca leżała przy kołysce czuwając...