
Czcigodni Sarmaci!
Ministerstwo Dziedzictwa Narodowego ma zaszczyt zaprosić Państwa do udziału w konkursie pt.
Sarmacja Next Ivo. Co prawda Ivo ciągle jest z nami i ma się dobrze, ale nie można pozwolić, by Wasze talenty marnowały się schowane w szufladach. Stąd też ten konkurs.
Zasady są banalnie proste.
Należy
napisać wiersz zawierający podane na samym końcu słowa i
opublikować go w komentarzu pod tym artykułem (
jeden wiersz – jedna osoba!). Spośród uczestników, kapituła konkursu, w składzie —
Ivo Karakachanow, człowiek kombajn, pierwsze pióro Sarmacji,
Paviel von Thorn-Broniek, choleryk, krytykant i esteta,
Krzysztof Czuguł-Chan, grafoman i populista,
wybierze najlepszych, którzy przejdą do następnego etapu.
Ci którym się nie uda albo spóźnią się ze zgłoszeniem dostaną kolejną szansę za tydzień i nowe hasła do wplecenia w wiersz.
Po tym wszystkim przejdziemy do rozegrania kolejnego etapu, w którym uczestnicy otrzymają temat przewodni wiersza oraz hasła do wplecenia w test. Dostaną tydzień, a po jego upływie kapituła wybierze najlepszych, którzy trafią do wielkiego finału i wezmą udział w pisaniu wierszy na żywo na sarmackim czacie. To będzie prawdziwy sprawdzian ich umiejętności i niesamowite widowisko!
Zapraszam do udziału!
Każdy, kto
dostanie się do drugiego etapu otrzyma
5 000 ?, a każdy finalista kolejne
5 000 ?.
Dodatkowo na zwycięzcę czeka wieczna sława, uwielbienie kobiet i
15 000 ?, drugi pośród najlepszych dostanie
10 000 ?, a trzeci
5 000 ?!
A zatem dostaną łącznie za I, II i III miejsce odpowiednio
25 000 ?,
15 000 ? i
10 000 ?!
Hasła na ten tydzień:
makaron, pies, szczudła, pasożyt, łódka, tusz.
Dajcie z siebie wszystko, macie czas do niedzieli(17.06)!
Nikt jeszcze nie zasponsorował tego artykułu.
wyostrza kosę, ostatni sztych
kamień, osełka, wreszcie garść piasku
agatów, opali, odblasków pstrych
Na łódce Hades spogląda zimno
w poprzek płynących dołem dusz
niejedną myśl wyławia intymną
on widzi wszystko, tylko się rusz
A głowy psa opadną rykiem
głuchym tornadem, trzy głowy złe
i zaraz śmierci jesteś dłużnikiem
bo już myślałeś, że życie jest mdłe
Czy pasożytem byłeś za życia?
Czy może honor na szczudłach szedł?
Nic przecież nie masz do ukrycia
sumienie drgnęło a cień go legł
Już opowiadasz swoją piosenkę
makaron na uszy - twierdzi sędzina
pamiętasz kiedyś... pod kołdrę... rękę...
O, moja wina, moja wielka wina.
Winę wyznałeś, skruchą odziałeś
Więc w prawą rękę pióro już chwyć
Właśnie się duszo, uratowałeś
Tuszem podpisuj w kolorze krwi.
w knajpie,gdzieś przy pomoście
gdzie w zaułkach rozpusta z zakamarków wypełza.
Na łódkę pakują swe wysportowane ciał,
wiosłami niczym długimi szczudłami,
spokojną toń wody rozdzierają,
wygraną w oczach maja.
Potem pisze czarnym tuszem
na białym kredowym papierze o
aferach dopingowych, z wspomagaczach nielegalnych,
uczciwa walka zamiera.
ten jest już poprawny
Makaron nawija na widelec rozpustny pasożyt,
w knajpie,gdzieś przy pomoście
gdzie w zaułkach rozpusta z zakamarków wypełza.
Podczas pełni srebrnej kuli,
skowyt psa z kulawą nogą, ciarki na
ciałach przechodniów powoduje.
Na łódkę pakują swe wysportowane ciał,
wiosłami niczym długimi szczudłami,
spokojną toń wody rozdzierają,
wygraną w oczach maja.
Potem pisze czarnym tuszem
na białym kredowym papierze o
aferach dopingowych, z wspomagaczach nielegalnych,
uczciwa walka zamiera.
Iwo, Iwo,
Szczudła, pasożyt,
Skocz po piwo.
Łódka, tusz.
makaron jadł z misek nieswoich,
Łódką pływach po rzece, gdy inni na
szczudłach kroczyć musieli w prądzie zdradliwym, lecz
tusz się w końcu rozlał na zgubę jego i nie ma już psa pasożyta
Chciałem jakieś me inne wiersze wydrukować,
Jednakże w drukarce wysiadł tusz,
I trzeba było pisać jak grafoman.
U mnie w domu pies nie gości,
Choć oczywiście,
Jeśli naprawdę ktoś chce,
To niech psa przyniesie - nie będzie złości.
Widzę, że bardzo dużo osób pisze,
Jednakże przyznam Wam szczerze,
Że szans z PMK nie mam,
Chyba się powieszę.
Jego wspaniała wizja,
Jego niesamowia gracja,
Oby to nie była schiza,
I taka tu jest moja racja.
Ja tworzę wiersze,
Które płyną po Sarmacji jak łódka,
Jestem z tego powodu szczęśliwy,
Że chyba założę szczudła.
Makaron to jedno z mych dań ulubionych,
Szczególnie kiedy,
Nie brakuje w nim warzywek kolorowych,
I nie zjedzą mi go pasożyty-zgredy.
Taki o to jest mój wiersz,
Jest dużo lepszy niż mięsny jeż!
założyłbym szczudła pasożyta,
me gusta byłaby tlusta,
a psa wysłałbym do zakonu.
Wybrałbym się na łódkę,
zamknąłbym buzię na kłódkę,
tuszu by mi brakowało,
z pióra naciekało,
ale byłaby ze mną kobieta,
piękna tropikańska facjeta.
Bo ja już jestem zajebisty,
a me wiersze lepsze niz ewangelisty.
duszpasterz, stroż pasożyt z wiarą
by ludność miast chudła,
kot w buty, pies w szczudła.
"Miast chleba niech jedzą makaron"
Lud przez lód, brud, głód, chłód zniewolon?
Łut szczęścia? cud? łódka ma polon
rad, uran i ład
rad słuchał rad Rad
mat grat lat przez Kraj Rad wyszkolon.
Pasożyt w jelitach - tak żona mi schudła.
Pozbywać się tusz, planują więc młódki,
By wstydu nie było, gdy wsiądą na łódki.
Bo grubas to żal, jak na operze dres,
Jak w dupie sztuciec, jak w kostnicy pies.
do brzegów słonecznej Tropikany
mówili, że wyspa pełna Sarmatek
pięknych tańczących kankany
raźno weszliśmy do portu tłocznego
my marynarze z TerKoru książęcego
właśnie obchodzono dni wyspy
pałętali się ludzie a za nimi psy
mówią że tropikańskie dziewczyny
słodkie są niczym najlepsze maliny
lecz z każdym marynarzem romansują
a oni je komplementami obsypują
usiadłem na dalszym brzegu
rozłożywszy się wygodnie
w cieniu zielonego krzewu
widok na morze - dogodnie
ujrzałem wtedy cudo natury
siedziała ona na morzu w łódce
a na niebie nie było chmury
podszedłem do niej naprędce
całe dnie mówiłem jej - pięknaś
jedliśmy makaron z kluskami razem
w oczach jej czasem była mgła
wtedy mówiła mi cicho - marzę
marzyła ona o krajach dalekich
o pięknych dworach teutońskich
o aniołach przy rynku almerskim
o spacerach deptakiem grodziskim
powoli zbliżała się straszna wojna
chodziliśmy na rynek wciąż jakby nic
oglądaliśmy na szczudłach clowna
całe lato nad brzegiem rozmawialiśmy
nadeszła szara jesień pełna smutku
wojna - ten pasożyt - dziewczątku
kazała się ze mną szybko żegnać
kapitan dał rozkaz - wypływać
zdążyłem jej na uszko jeno szepnąć
do zobaczenia następnego lata
odpowiedziała mi srodze płacząc
o piątej wieczorem w Puncie - jej chata
minęła jesień ciężka i długa
tęskniłem bo serce nie sługa
nie zapomni o kimś kto daleko
a jednocześnie sercu blisko
przeszła zima minęła wiosna
nadeszło lato pora radosna
dobił znów statek do brzegu
rzuciłem się wnet do biegu
tam nikt na mnie nie czekał
jedna godzina, dwie, trzy
zegar stale bezlitośnie tykał
nie widziały jej wciąż me oczy
ale przyszła inna dziewczyna
spytała się czy marynarz jestem
powiedziała że pojechała ona
aby szukać mnie na wojence
zginęła pod Złotym Grodem
broniąc miasta przed wrogiem
grób jej uczyniono wypiększony
zostawiła mi list tuszem pisany
Miała na imię Marcelina.
Pies jes blisko
jes tusz tusz
Bierz makaron i się rusz
Nie daj mu lubej lubelli
Kto wie co się w niego wcielli
Jak te wszystkie pasożyty,
zeżre kundel niewyżyty.
Wzrokiem zróbże mierzu-mierzu,
cóż to? łódka na wybrzeżu!
Więc ucieszka, bo ucieczka
pójdzie teraz łatwiej zdeczka.
A że łódka łódzka, trwała,
to przez szczudła się zje*ała.
Bo Wam rzec, ot, zapomniałem,
że na nogach (sam widziałem!)
pajac szczudła se założył...
[pies dopłynął, prowiant spożył]
Czego płyniesz
Razem z psem
Zdradziłaś mnie
Ale wiesz co zrobię ?
Lubię się mścić
Wezmę szczudła
I przejdę przez jeziora
Wezmę z sobą tusz
Który rozleję na psa
Psa, który jak pasożyt
Trzyma się Twej ochrony
Czego płyniesz
Razem z psem
Zdradziłaś mnie
Ale wiesz co zrobię ?
Lubię się mścić
Wezmę szczudła
I przejdę przez jeziora
Wezmę z sobą tusz
Który rozleję na psa
Psa, który jak pasożyt
Trzyma się Twej odnogi
Długiej jak makaron
We włoskim spaghetti
Czyż to nie straszne ?
Mamma Mia