Cóż, zacząłem pisać komentarz do artykułu
W referendum nie ma trudnego wyboru, i gdzieś w momencie jak dotarłem do 2000 znaków uznałem, że to już pora na artykuł, a nie rozwijanie komentarza. Także forma niniejszego numeru jest hybrydowa, pół-artykuł, pół-komentarz.
Rzadko się to w Ostatnim Bastionie Teutonizmu zdarza, ale pozwolę sobie pominąć prawie całą narrację, zignorować fakt że akurat zasiadam niejako na tronie (czy też przy tronie, jak kto woli) Królestwa Teutonii. Po prostu czuję potrzebę napisania kilku(set) słów, zwłaszcza że w Teutonii jestem od jakiś 14 lat.
Jeśli chodzi o aktywnych mieszkańców Sarmacji wedle czasu przybycia jestem 4 na liście. Teutońskiego ID z samymi zerami i trójką na końcu również w paczce Laysów nie znalazłem. Sam fakt długiego przebywania oczywiście nie świadczy o jakieś szczególnej mądrości (zwłaszcza jeżeli po rzeczonych 14 latach ma się tytuł ledwie wicehrabiego), ale niewątpliwie daje ogromne doświadczenie, wiedzę i perspektywę.
14 lat to kawał czasu. Dekadę temu (ależ to brzmi) jako Marchia Teutońska walczyliśmy o jakąkolwiek autonomię. Źli książęta sarmaccy gnębili nas jak mogli i nie jest to bynajmniej wyłącznie figura retoryczna.
Stan na dzisiaj jest taki, że dostaliśmy de facto już wszystko. Jedyne czego możemy jeszcze chyba żądać to niezależnego sądownictwa (nie dość, że nie obsadzimy, to od dłuższego czasu już Trybunał Koronny jest pod wyraźnym wpływem teutońskiej myśli prawnej), systemu wizowego, ogólnie formalnej niepodległości i gwiazdki z nieba.
Tak naprawdę każdy dostał już dawno co chciał. I cóż z tego wszyscy mamy? Gówno.
To pierwsze spostrzeżenie. Pokuszę się nawet o tezę, że przyczyną obecnego stanu rzeczy jest właśnie to, że każdy ma co chce i wszyscy w naszym ukontentowaniu snujemy wyłącznie już z nudów jakieś słabe grandy.
Drugie spostrzeżenie, czy też raczej cały blok spostrzeżeń. Obecność Bialeńczyków niewątpliwie nam nie zaszkodzi, a zapewne doda pewnego kolorytu w naszym zdechłym społeczeństwie. Oczywiście, dla zasady można było żądać dalszych ustępstw, ale w sumie przebiegu negocjacji nie znam, więc nie oceniam.
Z punktu widzenia Teutonii najlepiej by było, żeby Bialeńczycy radośnie wzięli paszport teutoński, zamieszkali w Srebrnym Rogu i nam robili aktywność. Oczywiście inne prowincje wolałyby, żeby byli u nich. Tyle, że to są mrzonki, bo taka oferta dla każdego, nawet jeszcze bardziej zdychającego niż my państwa jest bezwartościowa.
Oczywiście są pewne wady tzw. aneksji (moim zdaniem, to czy nazwiemy psa krową, kotem, czy koniem nie wpływa na to, że szczeka i jest psem). Mamy coraz więcej pikseli. Tyle, że to w sumie jeden pies. Nawet Ciprofloksja ma coraz więcej pikseli. Mamy też coraz więcej prowincji. Ale... 14 lat temu mniej nie mieliśmy, o ile wymienię wszystkie to mieliśmy: Teutonię, Wagarię-Armenię (czy jakoś tak), Trzyczaszkowo, Tropicanę, Gellonię i M. St. Grodzisk.
Teutonia została, z wymienionej reszty powstała tzw. Starosarmacja. I dzisiaj pojawiają się pomysły dalszych fuzji (chociażby Sclavinii co jakiś czas nieskutecznie wcielanej do Starosarmacji). Teutonia na przestrzeni dziejów również co nieco się powiększyła, tj. o Królestwo Nowej Teutonii, Loardię. I nie są to jedyne twory, jakie przez ostatnie 14 lat się przez Sarmację przewinęły.
Większość krain, które wymieniłem albo już w ogóle nie istnieje, albo stanowi wyłącznie lokalny folklor, nie wszystkim zresztą znany, głównie z uwagi na zainteresowanie kilku osób. Taki jest los m.in. Tropicany, czy też Trzyczaskowa, które zresztą istnieje tylko z uwagi na osobę niedawno abdykującego (w Teutonii istnieje np. wątek Zielnyboru – i tu również bez niespodzianki – za sprawą założyciela, czyli mnie).
Historia Księstwa Sarmacji to jeden wielki cmentarz, względnie umieralnia, wsi, miast i prowincji. Na każdym kroku gdzieś są jakieś ruiny, a coś innego stoi na jakiś gruzach i zgliszczach. Taki Hasseland, jeżeli na to szerzej spojrzeć, to pokłosie przyjęcia resztek Cyberii do Księstwa Sarmacji. Cyberia to już twór wręcz mityczny, czas pokaże jaki będzie los Hasselandu.
Przed Bialenią są trzy możliwe scenariusze. Pierwszy, najmniej korzystny dla Sarmacji – dojdzie do rozwodu. W sumie, i tak poza odrobiną prestiżu (ależ to ma wielkie znaczenie…) nic na tym nie stracimy. Rozwodów mieliśmy już i tak multum. Drugi – wchłoniemy Bialeńczyków, ich kultura upadnie, nazwa będzie znaczyć tyle samo co wymieniane wcześniej. Trzeci – Bialeńczycy pozostaną u nas pod własną marką i kulturą. Drugi i trzeci wariant to dla nas same korzyści.
Wracając jeszcze do problemu pikseli – jest on moim zdaniem wydumany w kosmos. Po pierwsze nie mają one żadnego znaczenia. Po drugie, jak nam ich nadmiar przeszkadza, to po prostu się ich pozbądźmy. Starczy oświadczyć, że nie jest to już nasze terytorium i mamy na nie wywalone.
Reasumując powyższe rozważania i odnosząc się do meritum artykułu, który zamierzałem skomentować. To dobrze, że referendum się odbędzie. Skoro tyleż jest wątpliwości, to niech lud głosuje. Natomiast jeśli chodzi o to, jakiej odpowiedzi należy udzielić – nie mam wątpliwości. Na przygarnięciu Bialenii zyskujemy wszyscy (pisanie „i my i oni” chyba już się mija z celem), a to jaki to będzie prawny twór nie ma żadnego znaczenia.
Tak trochę się nie zgodzę. Myślę, że Tropicanę z trzema mniej lub bardziej aktywnymi mieszkańcami trudno porównywać do Trzyczaszkowa, które nie ma żadnego, bo przecież nawet Książę Senior się nim nie zajmuje (wiem, że nie jest to meritum artykułu, ale każdy powód do dyskusji dobry ;P).
Owszem, dlatego też zaznaczyłem, że 3czaskowo trzyma się tylko na jednej osobie ;). Jestem natomiast pewien, że nie wszyscy mieszkańcy Sarmacji wiedzą o istnieniu Tropicany.
WKW, cieszy mnie, że przynajmniej jeśli chodzi o politykę "zewnętrzną" dla Teutonii jesteśmy zgodni ;).
Nie przypominam sobie, aby w Bialenii były kiedykolwiek klony.