K
siążę, jak co dzień o tej porze, podpisywał dokumenty, a Marszałek Dworu pieczętował je po zamknięciu i przekazywał gońcom do rozniesienia. W pewnym momencie do komnaty powoli wkroczył Szambelan. Dyskretnie podszedł do Marszałka Dworu i coś szepnął jemu na ucho. Stanął obok wyczekując, a marszałek odezwał się do Księcia:
-
Książę.
-
Tak, panie marszałku?
-
Na zewnątrz czeka jakiś człowiek, który twierdzi, że ma waszej mości ważne wiadomości do przekazania.
-
Jak każdy Sarmata, każda wiadomość od ludu jest ważna – uśmiechnął się Książę.
-
Chyba nie do końca jest Sarmatą – wtrącił się Szambelan.
Książę i Marszałek odwrócili się w jego stronę, a Książę spytał:
-
Co ma pan szambelan na myśli?
-
Nie bardzo kojarzę tego człowieka, a pamięć do twarzy mam niezawodną. Może i nie jestem długo w Księstwie, ale on sam powiedział, pozwoli książę, że zacytuję „Niegdyś moi przodkowie byli Sarmatami, ale ja nie jestem pewien, kim jestem”.
-
Hm… ciekawe. No cóż, nie zaszkodzi go wysłuchać. Proszę przekazać, że niedługo go zaproszę do siebie. Proszę zapewnić temu człowiekowi, jak każdemu, jadło i napitek, jeśli sobie tego zażyczy.
-
Oczywiście wasza książęca mość, będzie czekał w komnacie przy komnacie książęcej.
K
siążę wrócił do podpisywania dokumentów, a Marszałek powrócił do tematu, który od dawna przewijał się w ich rozmowie:
-
Książę, co z tą regencją?
-
A co ma z nią być? Będzie.
-
No tak, ale chciałbym zacząć przygotowania na przyjęcie regenta, dowiedzieć się co nieco o jego potrzebach.
-
Na spokojnie, panie marszałku. Jak zapowiadałem, regencja będzie, jednak nie wcześniej, niż po uroczystościach rocznicowych.
-
A kto będzie tym regentem, książę już wie?
-
Tak, ja już wiedziałem od dawna, w przeciwieństwie do kandydata – zaśmiał się Książę. –
Będzie nim mój stary druh, Paviel Gustolúpulo.
-
Och, to wspaniale.
-
Też się znacie?
-
No, z pewnością nie tak jak wasza książęca mość, ale diuk Ryba, jak o nim mawiają, jest znany we dworze.
-
Ach, rzeczywiście, przecież był marszałkiem u Khanda.
-
Piotra II Grzegorza. I tak, jest znany, a i dobrze wspominany. W większości.
-
Tak, tak, oczywiście, Piotra, II, Grzegorza... Zaraz, w większości?
- …
-
No dobrze, nie będę drążył.
-
A co do uroczystości...
- Tak, panie marszałku?
-
Labirynty są już na ukończeniu.
-
No to wspaniale! Nareszcie – aż klasnął Książę z radości. Jednak widząc zakłopotanie na twarzy Marszałka, spytał –
Ale?...
-
Główny architekt prosi, żeby książę jeszcze raz zastanowił się nad jego propozycją.
-
Nie. Już jasno chyba się wyraziłem, panie marszałku. To ma być zabawa, rozrywka. Jak ściany labiryntów będą się losowo przesuwać, to gracze zwariują… Oglądał pan marszałek film Cube?
-
Ach…
-
No właśnie! Ale, ale, my tu gadu-gadu, a gość czeka. Czy to wszystko, panie marszałku?
-
Tak, wasza książęca mość, z mojej strony już żadnych więcej dokumentów. Przed salą audiencyjną chyba nikt więcej nie czeka, poza wspomnianym tajemniczym gościem.
-
No to nie każmy jemu czekać. Idziemy!
M
arszałek wstał przed Księciem i szybko zdjął z wieszaka gronostaje. Książę wstawał niespiesznie, żeby nie stresować Marszałka, który uważał, że gest zakładania gronostajów na ramiona Księcia, to symbol, którego nie można zapomnieć: „Zszedł książę do ludu ze swego pałacu, z wieży, jak to się mówi, dobrze. Ale pewne gesty, znaki i symbole, to świętość dla mnie i nie mogę pozwolić na ich zniesienie”. Książę poprawił gronostaje na ramionach i powoli obaj poszli w stronę komnaty audiencyjnej.
-
Ciekawe, cóż to za tajemnicza osoba i co ma nam do przekazania - zwrócił się władca do Marszałka.
-
Nie mam pojęcia wasza książęca mość.
-
Ech, ależ sztywny pan, panie marszałku.
-
Proszę?
-
No trochę wyobraźni! Może to zaginiony potomek Acja. Może ma dla nas informację o skarbie? o ważnych księgach?
-
Może. Nie lubię sobie robić niepotrzebnej nadziei, wasza książęca mość.
-
Nadziei, nadziei. Nadzieja jest w Starosarmacji! - pstryknął palcami Książę. -
Wyobraźnia! Marzenia! Ach, gdyby ktoś do nas przyszedł i powiedział, że ma święty Graal mikronacji dla nas.
-
A cóż by miało być tym… Graalem.
-
Cokolwiek, cokolwiek. - żachnął się Książę. -
Ale dobrze, już nie będę pana marszałka zamęczał swoją wyobraźnią.
-
Dziękuję.
Książę spojrzał na marszałka z ironią i podszedł do drzwi. Marszałek zafrasowany, że nie zdążył przed Księciem otworzyć drzwi, tylko podrapał się w głowę, którą spuścił na kwintę podążając za władcą; Książę uśmiechnął się tylko pod nosem, jak zawsze, gdy udawało się jemu wyprzedzić Marszałka w gestach.
W
eszli do ogromnej komnaty, która służyła za salę balową, za salę przyjmowania osobistości państwowych. Ale także zwykłych obywateli, mieszkańców Sarmacji. Książę uważał, że każdy zasługuje na szacunek i nie powinien być przyjmowany w „klitkach”; no chyba, że to sprawy bieżące z urzędnikami państwowymi, ale tutaj raczej chodziło o swobodę rozmowy. Dworzanie na początku byli wręcz zszokowani, a Marszałek nawet próbował wyrazić swój sprzeciw takiemu postępowaniu. Jednak w miarę, gdy zobaczyli jaki Książę ma kontakt ze zwykłymi Sarmatkami i Sarmatami, zaczęli się przekonywać do takiego postępowania.
Władca rozsiadł się wygodnie na tronie, założył na głowę koronę, która leżała na ozdobnym stoliku tuż obok; berło i jabłko, które leżały na drugim stoliku brał w dłonie tylko w trakcie oficjalnych spotkań i uroczystości. Po czym Marszałek krzyknął w stronę drzwi wejściowych:
-
Wprowadzić gościa!
Jak widzę WKM postanowił sam opublikować opis swych wakacji w czasie regencji :)
Tekst mnie zaciekawił, ale urwał się w najważniejszym momencie, więc mam nadzieję, że następna część pojawi się wkrótce?
@RemigiuszL dziękuję za zwrócenie uwagi - już zmieniłem :) Co pytania, to mam nadzieję, że już jutro!