Zielnybor od zawsze kojarzony jest z wysokimi górami, mroźnymi zimami, narciarstwem alpejskim, lawinami o odmrożeniami. Ale czy to jedyne oblicze tegoż teutońskiego kurortu? Otóż nie.
Mapa okolicy Zielnyboru.
Upalny lipiec i sierpień w połączeniu z położeniem nad dużym zbiornikiem wodnym – jeziorem Lokan sprawiają, że w cieplejsze lata odwiedzającym łatwo sobie wyobrazić, że zima nie trafia do Zielnyboru nigdy. Nie bez powodu od wieków Zamek Zielnyborski ceniony był przez arystokrację teutońską.
Zielnybor i jezioro Lokan w czerwcu.
Obecnie Zielnybor przyciąga również turystów spoza Teutonii. Jest to częste miejsce wakacji letnich dla Gellończyków, Sclavińczyków, a także Ciprofloksjan (o ile dostaną sarmacką wizę). Wśród studentów popularne jest także łączenie wyjazdu wakacyjnego z pracą zarobkową.
Jedna ze sclavińskich studentek spędzająca wakacje na pracy w Zielnyborze.
Będąc na letnich wakacjach w Zielnyborze warto zamiast gellońskich fast-foodów poszukać rdzennych lokali gastronomicznych i zakosztować prawdziwej kuchni zielnyborskiej. Jednym z bardziej charakterystycznych dań jest makaron Księcia Dobrosława.
Nazwa owego dania wywodzi się, cóż za niespodzianka, od jednego z władców Zielnyboru – Księcia Dobrosława, który z licznych wojaży przywiózł do Teutonii bazylię. Wspomniane danie, mimo znacznej prostoty idealnie nadaje się jako sycący posiłek w okresie letnim.
Makaron Księcia Dobrosława.
Do makaronu najlepiej zamówić wodę i białe półwytrawne wino, przy czym redakcja Ostatniego Bastionu poleca szczep Müller-Thurgau, który dzięki silnej cytrusowej nucie świetnie komponuje się z sielskim klimatem upalnego Zielnyboru.
A co z tymi, których na wyjazd do Zielnyboru nie stać, nawet pomimo wdrożenia programu 500 plus na każdego przyjętego Mandusa? Cóż, zawsze można makaron przyrządzić samemu, puścić kaloryfer na 5 bieg i zjeść w kuchni. Niżej redakcja przedstawia przepis.
Trzeba kupić makaron trofie. Nie spaghetti, nie jakieś świderki, nie krajanke do rosołu, tylko akurat trofie. Można go dostać w każdym sklepiku w Zielnyborze, a poza tym szukać w lepszych sklepach u siebie. Poza tym potrzeba ziemniaki, to można dostać akurat wszędzie.
Paczka makaronu trofie.
Bierzemy garnek, wlewamy wody, solimy, dolewamy trochę oliwy (najlepiej z Surmenii, ale teraz jest kłopot bo okupuje ich Ciprofloksja, na którą Sarmacja nałożyła embargo), wrzucamy ziemniaki pokrojone w kostkę i gotujemy aż będą w miarę miękkie.
Jak już ziemniaki będą prawie ugotowane to wrzucamy do tego samego garnka makaron. Jednocześnie do małego rondla wrzucamy pesto z bazylii (jak się kupuje w sklepie, to ma być bez E), wlewamy oliwę i zależnie od potrzeb sypiemy sera i zmielonych orzechów.
Kiedy do ugotowania makaronu zostaną circa 2 minuty bierzemy chochlę i nabieramy wody, w której się ziemniaki i makaron gotują. Wlewamy to do pesto w proporcji 1:1. Typowy gelloński błąd stanowi nierozcieńczanie pesto, przez co makaronu nie da się potem jeść. Pesto z wodą mieszamy i podgrzewamy, aż będzie bliskie wrzenia.
W między czasie do garnka gdzie się gotuje makaron i ziemniaki wrzucamy fasolkę szparagową w ilość 1/2 wagi makaronu. Całość mieszamy i szukamy durszlaka. Jak znajdziemy to odcedzamy (jak nie znajdziemy, to odlewamy wodę przez przykrywkę), wsadzamy do dużej miski i mieszamy z zawartością małego rondelka.
Makaron Księcia Dobrosława w wykonaniu chałupniczym.
Do powyższego serwujemy wino i udajemy, że to takie jak poleciła redakcja. Nie serwujemy czerwonego wina bo to nijak nie pasuje. Na stole, o ile mamy, kładziemy potarty ser i liście bazylii. Jak zrobiliśmy za dużo, to możemy dojeść jutro.
Redakcja zaprasza do Zielnyboru i życzy smacznego.
- tak, kozy też mogą jeść to danie;
- nic mi o tym nie wiadomo, żeby pesto wpływało negatywnie na libido waszych rogatych przyjaciół;
- no cóż, jeśli bardzo chcecie, to oczywiście możecie zamiast wina popić wodą po makaronie.
Z kolei Baridajczykom odpowiadam (bo pytają mnie Pocztą Konną, a ja nie mam czasu odpowiadać każdemu z osobna):
- tak, kozy też mogą jeść to danie;
- nic mi o tym nie wiadomo, żeby pesto wpływało negatywnie na libido waszych rogatych przyjaciół;
- no cóż, jeśli bardzo chcecie, to oczywiście możecie zamiast wina popić wodą po makaronie.
Ejjj.... To było nie miłe xD
No i na pewno się wybiorę do Zielnyboru ;)